I znów to Miri w którym nic nie ma. Mamy trochę czasu, więc zanosimy zdjęcia do wgrania na płytkę do kawiarenki. Po godzinie mamy przyjść odebrać.
Co się okazuje, zdjęcia z całej Tajlandii, Birmy i połowy Malezji "się skasowały"!!!!
Na dodatek z kart pamięci też dziwnym trafem "się skasowały"
Gość mówi, że dzieciaki wpuściły mu jakiegoś wirusa i jak chcemy to on ich gdzieś poszuka w pamięci komputera, ale to trochę potrwa. Prosił aby mu dać adres mailowy gdyby znalazł je np. za pół roku to nam je prześle.
Andrzej wpadł w furie, że ma tego szukać natychmiast!
Po paru godzinach je znajduje i wypala na płytkę DVD. Chcemy je obejrzeć ale zamyka kawiarenkę mówiąc, że i tak poświęcił nam zbyt wiele czasu.
W Miri spędzamy jeszcze jedną noc i nazajutrz ruszamy stopem do Brunei.
PS. Jak się potem okazało to z kilku miejsc moich zdjęć nie udało się odzyskać,ale Andrzeja wszystkie zostały uratowane!